Artyści, którzy tworzyli te pełne uczucia i melodii skarby, powrócą w kwietniu tego roku na Jamajkę, niektórzy pierwszy raz po 40 latach. Opowiedzą oni twórcom filmu swoją historię, nagrają płytę ze swoimi starymi hitami, a 19 kwietnia zagrają specjalny koncert. Pod koniec marca międzynarodowa ekipa filmowa rozpocznie na wyspie prace nad filmem.
Robert Boulos, kierownik produkcji, powiedział, że pomysł filmu zrodził się w głowie szwajcarskiego reżysera Staschy Badera podczas jego pracy nad doktoratem poświęconym muzyce dancehall, którą prowadził na Jamajce. Wtedy zakochał się w rocksteady, z którego bezpośrednio wywodzi się tak popularne dzisiaj reggae, a które dla wielu jest brakującym ogniwem w rozwoju ich ulubionej muzyki, o którym nie mają żadnego pojęcia, a powinni się o nim dowiedzieć.
Według Boulosa prace nad projektem powinny potrwać 2 lata. By wziąć udział w filmie, nagraniu i koncercie na wyspę przylecą, piosenkarka Dawn Penn, aranżer i lider zespołu Lynn Taith i pieśniarz Hopeton Lewis. Na scenie i w studiu nagraniowym Tuff Gong spotkają się z legendarnymi wykonawcami, którzy wciąż żyją na Jamajce, takimi jak Ken Boothe, Judy Mowatt, Stranger Cole, Derrick Morgan, Leroy Sibbles, Marcia Griffiths, Noel ‘Scully’ Simms, The Tamlins i U-Roy.
Wystąpią z nimi również muzycy: Gladdy Anderson, Hux Brown, Sly Dunbar, Lloyd Parkers, Jackie Jackson, Headley Bennett, Glen DaCosta, Vin Gordon, David Madden i Bongo Herman.
Większa część filmu powstanie na Jamajce, część w Nowym Jorku w domu Hopetona Lewisa, a niektóre sceny w Kanadzie.
Nam pozostaje uzbroić się w cierpliwość, a za dwa lata ruszyć do Multipleksów, w których film zapewne będzie wyświetlany. Można też za trzy tygodnie lecieć na Jamajkę na koncert. To w końcu sobota, więc nie będzie problemów z pracą czy szkołą.
Dyskusja