Tak na marginesie, przy okazji takiego obcowania z płytą, nie gubią się różne muzyczne smaczki prezentowane przez poszczególnych instrumentalistów. Bardzo spodobała mi się piosenka Why Oh!? będąca coverem Beautiful And Dangerous Desmonda Dekkera. Po niej następuje długa pauza. Jeśli było to zamierzone, chwała kapeli za chwilę ciszy ku czci zmarłego w 2006 roku artysty. Jeśli wyszło przez przypadek, dobrze się stało. I jeszcze jedna uwaga. Panie wokalnie wypadają zdecydowanie lepiej niż panowie.
Do strony muzycznej większych zastrzeżeń nie mam, natomiast wypadałoby popracować nad tekstami. Taki np. Kaczorek powinien raczej nosić tytuł „Koszmarek”. Miało pewnie wyjść zabawnie, a wyszło discopolowo. Drażnią mnie też nieco te wszystkie „jajcarskie” wstawki. Nie mam nic przeciwko, gdy pomiędzy utworami pojawi się jakiś zabawny tekst, ale tutaj tych elementów jest po prostu za dużo. Wolę kiedy członkowie Ziggie Piggie grają, niż kiedy się wygłupiają.
Płyta kończy się w zasadzie na 10. numerze 9 listopada. Dla mnie następuje po nim już tylko część bonusowa, czyli 69 i Ziggie Piggie utrzymane w street punkowym stylu i na koniec słowno-muzyczne niewiadomoco. Gdyby powycinać wszystkie zbędne w sumie elementy, pozostałby materiał na dużą EP-kę. Mam nadzieję, że drugi album przyniesie więcej konkretnego grania, bo to zespołowi wychodzi najlepiej.
Do albumu dołączona jest 16. stronicowa, kolorowa książeczka zawierająca fajne zdjęcia, teksty utworów, podziękowania. Kupić i słuchać warto licząc, że następnym razem będzie jeszcze lepiej.
Jimmy Jazz Records JAZZ 116
Dyskusja