Recenzje

Majestic – Przyzwoita

Istniejący od 2004 r. gdański Majestic właśnie wydał swoją drugą płytę. Biorąc pod uwagę, że rzecz dzieje się na naszym skromnym rynku, już sam ten fakt godny jest odnotowania. Zespół dużo koncertuje, ale głównie w okolicach Wybrzeża. Szerszej publiczności dał się poznać w 2006 r. podczas Ostróda Reggae Festival, gdy został laureatem konkursu młodych zespołów. Byłem na tym koncercie i pamiętam, że kapela rzeczywiście wyróżniała się na tle innych wykonawców. Publiczność porwała żywiołową mieszanką reggae i ska zagraną z koncertowym powerem. A konkurencję miała poważną (np. Naaman, Make Progress czy Dubska). Wtedy ich występ był bardzo odświeżający. W nagrodę zespół otrzymał możliwość nagrania debiutanckiej płyty, która ukazała się w 2007 r. i została dołączona do 5 numeru magazynu Free Colours. Zatytułowana roop rege utrzymana była w stylistyce, właśnie polskiego rege, w dobrym tego słowa znaczeniu, czyli bez pseudo rastafariańskiego zadęcia, i udawania, że muzycy urodzili się na Jamajce. Jak to z debiutami bywa, pewne braki ma, ale do dzisiaj słucha się jej całkiem przyjemnie.

Kontynuuj czytanie ▾

Z tym większym zainteresowaniem sięgnąłem po najnowsze wydawnictwo Majestic. Otwiera je Everybody jestic, wbrew tytułowi zaśpiewane po polsku, zresztą jak i pozostałe utwory. Zaczyna się nieco funkowo, jest odrobina ska, a w warstwie tekstowej taka jakby wizytówka zespołu. Następny Bomba atomowa to już ska pełną gębą. Z tych bardziej skocznych. A potem niespodzianka. Jedziemy rozpoczyna wręcz metalowy riff gitary. Ale po nim jest już wesołe ska. Tytułowy numer Przyzwoita również zagrany w rytmie ska i znowu mamy ostrą gitarę. Zdaje się, że wiosłowego nieco ogranicza konwencja muzyczna przyjęta przez kapelę i czasami musi sobie pofolgować :-). Na szczęście nie przeradza się to w ska punka, którego ostatnio wszyscy chcą grać, a mało komu wychodzi.

Reggae pojawia się dopiero w szóstym numerze Połączmy nasze serca. Takie, jakie znamy z pierwszego albumu, lecz mam wrażenie, bardziej dojrzałe. Mi-ło-ś-ć to znów reggae, cytaty z kilku przebojów muzyki różnej i różniastej oraz nareszcie solo na saksofonie, choć krótkie. W następnym Bo ja chcę powracamy do ska. I tak już do końca tego albumu, w przeciwieństwie do debiutu, ska przeważa nad reggae i odrobiną dubu w Sterujący masami. Jak dla mnie proporcje w sam raz. Na zakończenie, jako 14 ścieżka, Wielka moc II, piosenka znana z pierwszej płyty, w innej, moim zdaniem ciekawszej wersji.

CD, co ważne i nie zawsze spotykane, zostało dobrze nagrane pod względem technicznym. Wszystkie instrumenty brzmią selektywnie i soczyście. Żeby trochę ponarzekać, sekcja dęta mogłaby być nieco bardziej urozmaicona w poszczególnych partiach. Muzycy grają dobrze, a nie zawsze słychać, że jest i trąbka, i puzon, i saksofon. Warto wykorzystać potencjał drzemiący w dęciakach. Liryka porusza głównie temat miłości, jednak zgrzytania zębami nie ma. Krążek zapakowany jest w prosty, aczkolwiek sympatyczny digipak. Jednym słowem, Przyzwoita płyta. Ortodoksi ska i reggae pewnie będą kręcić nosami, ale oni zawsze kręcą. Wszyscy inni otrzymują prawie godzinę sympatycznej rozrywki na długie, zimowe wieczory. A ja rozglądam się za jakimś koncertem. Przypuszczam, że na żywo może być jeszcze większa zabawa.

New Experimental Art NEA001

KategorieRecenzje

Dyskusja

Dodaj komentarz

Twój adres email nie zostanie opublikowany. Pola, których wypełnienie jest wymagane, są oznaczone symbolem *