Ja słów parę tylko o tych pierwszych. Marzenę z Bizonami widziałem kilka lat temu przy okazji koncertu Vespy. Grali tradycyjne ska standardy i pomyślałem wtedy, że aż żal że nie mają własnych kawałków, bo to co grali było naprawdę dobre. Dane nam się było doczekać, kapela wydała ostatnio swój pierwszy krążek i jak to przystało na kapelę ska musi być inaczej niż zawsze, wiemy już że pierwszą płytę można nazwać The Best of a można pójść dalej i wydać płytę bez tytułu, jak ma to miejsce w przypadku Bizonów. Ot taka tylko ciekawostka, bo tym co jest w środku nie może być zawiedziony żaden fan jamajskich brzmień.
Trzynaście przebojowych numerów zagranych wzorowo przez dęciaki, świetne aranżacje, życiowe teksty, słowem tej płycie niczego nie brakuje. Da się trochę wyczuć, że przy produkcji pomagali koledzy ze szczecińskiej Vespy, a tu jak wiadomo jakościowo zawsze jest dobrze.
No ale, miało być o koncercie. Zaczęli zgodnie z przewidywaniami od „King of ska” i jeszcze ze dwa, trzy numery poleciały zanim na parkiecie pokazali się pierwsi śmiałkowie. Przełomowy był chyba „Kotek” dla wszystkich zakochanych ze świetnym tekstem i zaśpiewany tak, że niejednemu twardzielowi zrobiło się miękko na sercu. Dalej chóralne śpiewy przy „Pogodzie”, widać że zespołowi udzielił się klimat Euro 2012 i kawałek jest po prostu strzałem w dziesiątkę. Potem kolejność już przestała być ważna. Były i „Pomidory” o wyjeździe zarobkowym i o smażeniu kiełbas na balkonie, o końcu związku w „Otwórz mi dom” i z bardziej marzycielskich „Montego Bay”, „Kownacka” i „Jamajka” o tym, że mamy tu prawie jak na Jamajce. Zresztą, ich muzyka naprawdę przeniosła nas na półtorej godziny na słoneczną wyspę i nawet brak trąbki nie miał dla nikogo najmniejszego znaczenia, chociaż trochę się boję jak dobrze mogłoby być z trąbką.
To co zespół robi na scenie porównać można jedynie do show – kurde, znowu – Vespy, ale dla mnie to ta sama liga. Oni bawią się na scenie tak dobrze, że nie ma szans, żeby klimat nie udzielił się publiczności. W Sosnowcu w ruchu scenicznym nie przeszkodził nawet fakt, że na tańce mieli może góra metr kwadratowy, i udowodnili że na takim kawałku też da się tańczyć. Po koncercie pozostaje tylko życzyć sobie i Bizonom wielu płyt co najmniej tak dobrych, jak ta, Do The SKA!
Dyskusja