Sprawa ma drugie dno. Przeciwko festiwalowi nie protestują zwykli mieszkańcy Tabora, a tzw. ustosunkowane VIP-y zamieszkujące wille na osiedlu mieszczącym się niedaleko lotniska. Osiedle to zresztą położone jest za scenami festiwalowymi, więc muzyka dociera tam w mocno ograniczonym zakresie. Ale absurdalne czeskie prawo, zakładające bardzo niskie normy poziomu hałasu, wynoszące w godzinach nocnych 35dB, których żaden organizator nie jest w stanie wypełnić, pozwala zablokować i zniszczyć praktycznie każdy letni festiwal w Czechach. Dlatego też organizatorzy Mighty Sounds zapoczątkowali akcję, która ma doprowadzić do zmiany przepisów prawa. Jeśli lubicie czeskie festiwale i chcecie poprzeć akcję, najprościej podpisać petycję dostępną tutaj.
Dyskusja