Jedną z takich nowych marek na hiszpańskiej scenie jest Treskantalites. Zespół ten powstał w kwietniu ubiegłego roku w Tres Cantes, mieście w Comunidad de Madrid (czyli autonomicznej Wspólnocie Madrytu), graniczącym ze stolicą tegoż regionu. W skład Treskantalites wchodzą muzycy takich madryckich zespołów, jak The Upstemmians, Ready Getters, Fhin Brau, La Mongoose Band czy Gregtown.
Jak to często bywa, członków Treskantalites połączyła miłość do ska z lat 60. 70., zwłaszcza do pionierów, czyli SKATALITES, co widać już na pierwszy rzut oka po nazwie (połączenie Skatalites i nazwy miasta). W ich repertuarze można znaleźć utwory klasyków gatunku, takich jak Laurel Aitken, Jackie Mitoo, Toots & The Maytals, Justin Hinds & the Dominoes.
W tym miesiącu zespół wydał własnym sumptem debiutancką epkę. Znalazło się na niej 5 utworów. Wszystkie to covery. Mamy tu i coś z Jamajki, i z Europy, i z Kuby. Zacznijmy od numeru, który spokojnie można już nazwać europejskim klasykiem ska. Chodzi mianowicie o „Dandimite” Dr. Ring-Dinga (zwanego także Ryśkiem) i The Senior Allstars, z płyty o tym samym tytule, wydanej w 1995 r. przez Pork Pie. Hiszpanie nie pokusili się o jakąś wariację na temat tegoż utworu, a szkoda. Chyba nawet okrzyki Dandimite! są w tych samych momentach. Jest to solidna, to chyba najodpowiedniejsze słowo, wersja kawałka Doktora.
Kolejnym utworem jest „Save A Bread” Justina Hindsa, notabene po części coverowany przez Dr. Ring-Dinga na wspomnianej płycie („Medley: Save A Bread/Save A Toast”), a także np. przez The Selecter. W przypadku Treskatalites warstwa instrumentalna (te partie gitary!) wręcz idealnie pasuje do wokalu, nieco przypominającego głos Hindsa, z charakterystycznym akcentem. Do tego chórki, których w oryginale nie ma… Świetne. Świętej pamięci Justin Hinds na pewno nie obraziłby się za taką wersję swojej piosenki.
Kolejny klasyk, za który wzięli się Hiszpanie to „Quizás, Quizás, Quizás” znany także jako „Perhaps, Perhaps, Perhaps”). Co prawda oryginał, napisany w 1947 r. przez Kubańczyka Osvaldo Farrésa, nie miał żadnego związku ze ska czy reggae, jednak na przestrzeni lat często przez takowe zespoły był wykonywany, dość wspomnieć Prince Bustera, The Skatalites, Dennisa Browna, Eastern Standard Time czy Skadyktatora, na polskim podwórku. W wersji Treskantalites, swojego głosu użyczył Steven Lovefield i – trzeba przyznać – zrobił to naprawdę dobrze. Gdybym miał porównywać ich wersję „Quizas…” z „Perhaps…” w wykonaniu waszyngtońskiego Eastern Standard Time (z płyty „Time Is Tight” z 2001 r.), to szala zwycięstwa przechyliłaby się na stronę reprezentantów Półwyspu Iberyjskiego. Nawet wersji El Cubano czegoś brakowało (czy to już bluźnierstwo?) i mam wrażenie, że tego brakującego elementu można szukać u Treskantalites.
Na koniec dwa utwory „ojców ska”, The Skatalites. Hiszpanie postanowili na swojej debiutanckiej epce umieścić „Christine Keeler” i „Police Woman”. Co prawda ten pierwszy utwór, to wybór to dość oczywisty, jednak drugi już nie. Może to i plus. Ile słyszeliście wersji „Latin Goes Ska” lub „Eastern Standard Time”? Pewnie sporo. A ile „Police Woman”? Ja bodaj dwie.
W „Police Woman” zespół wspomaga gitarzysta Javibi Martin Boix (grający z roots reggae’owym Emeterians oraz funkowymi Pyramid Blue i La Mongoose Band). Cóż można powiedzieć o tych coverach? Właściwie to niewiele różnią się od oryginałów. Owszem, są bardzo dobrze zagrane, ale brak tu czegoś, co mogłoby zaskoczyć słuchacza, może jakiegoś nietypowego instrumentu.
Podsumowując, członkowie Treskantalites na swojej debiutanckiej epce wzięli się za utwory, niektóre znane przez słuchaczy w różnych wersjach, zarówno koncertowych, jak i studyjnych, od kilkudziesięciu lat. Było to posunięcie tyleż ryzykowne, co odważne. Wybór na swój debiut klasyków jest dobrym sposobem na zaprezentowanie swych możliwości, a te członkowie zespołu zdecydowanie posiadają. Może też dzięki temu ktoś, aby porównać z oryginałem, postanowi posłuchać ich wykonania. Przypuszczalnie osoba taka mogłaby później pójść na koncert, a to już plus dla zespołu. Nie oszukujmy się, młodym zespołom często ciężko zdobyć fanów spoza kręgu swoich znajomych czy rodzinnego miasta.
Wybór tylko i wyłącznie coverów jednakże narazić może na oskarżenia o odtwórstwo, wszak każdy cover, nawet ten najlepiej zagrany, jest tylko coverem. Granie numerów z repertuaru innych, bardziej znanych artystów, jest idealnym rozwiązaniem na koncertach, dla rozgrzania publiczności. Aczkolwiek może być i tak, jak w filmie „Rejs”:
Mnie się podobają melodie, które już raz słyszałem. Po prostu. No… To… Poprzez… No reminiscencję. No jakże może podobać mi się piosenka, którą pierwszy raz słyszę.
Ja do takich osób nie należę, czekam więc na płytę, chociaż epkę, z autorskim materiałem Treskantalites.
Na koniec jeszcze tracklista, bo nie opisywałem utworów po kolei.
1. Christine Keeler
2. Save A Bread
3. Police Woman
4. Quizas, Quizas, Quizas… (Perhaps)
5. Dandimite
** Pisząc Hiszpania, chodzi mi o państwo jako całość, bez wnikania w szczegóły na temat autonomicznych regionów, takich jak Kraj Basków czy Katalonia. Zdaję sobie sprawę, że sporo jest zespołów, które określają się jako np. katalońskie, a nie hiszpańskie, mają chociażby strony internetowe w dwóch wersjach językowych: castellano i català etc. etc.
Dyskusja