Relacje

Vespa – 14.04.2011, Gliwice, Śląski Jazz Club

W czwartek 14 kwietnia Śląski Jazz Club w Gliwicach odwiedził znany i lubiany sekstet wokalno-instrumentalny ze Szczecina, szerzej znany jako Vespa. Od ich ostatniej wizyty w Gliwicach minął rok i kilka dni, wtedy także zagrali w ŚJC. Jednak w takim składzie na Śląsku jeszcze nie byli.

Kontynuuj czytanie ▾

Od ich ostatniej wizyty doszło do rotacji w zespole. Porka zastąpił Heniek, zaś za perkusją zasiadł Kanister – znany niektórym z zespołów ODC i Cekinowy Mrok. Dla tego drugiego był to koncertowy chrzest bojowy. Dla Heńka, trębacza reprezentującego w zespole młodość, był to pierwszy koncert wyjazdowy. O tym w jaki sposób znaleźli się w Vespie, stając się częścią skuterowego gangu, przeczytacie już niedługo w wywiadzie, który przeprowadzono tuż przed rozpoczęciem koncertu. Co prawda postacią wiodącą był Krzaq, wspierany przez Maćka, jednak najświeżsi członkowie zespołu także wtrącili swoje trzy grosze.

Oprócz składu podstawowego, który, oprócz Henryka i Kanistra, tworzą Przemek, Maciek, Krzaku oraz niesamowita Alicja (odpowiedzialna m.in. za czarowanie publiki), w Gliwicach wystąpił także puzonista Jarosław Ważny. Jarek znany jest nie tylko fanom ska (występował z deSką i The Bartenders), ale także fanom muzyki rockowej, ponieważ na co dzień gra w Kulcie, L-Dópie i Buldogu.

Koncert zaczął się o 20:15, czyli raptem kwadrans po godzinie podanej na plakatach (co zaskoczyło ludzi spodziewających się tzw. standardowego polskiego opóźnienia). Jako że z powodu wywiadu byłem w klubie wyjątkowo wcześnie, ok. 18:30, to obserwowałem jak ludzie powoli zaczęli się schodzić. Pierwsi przybyli pół godziny przed planowanym rozpoczęciem. Potem, niczym kula śnieżna, przychodziło ich coraz więcej i więcej. Mniejsze i większe grupki. Zarówno młodzi, jak i starsi (i nie mam tu na myśli ludzi w wieku 30 czy 35 lat). Śmiało można powiedzieć, że ska łączy pokolenia.

Wieczór ten był świętem ska, nieczęsto zdarzającym się na Górnym Śląsku, więc dało się zauważyć odświętne stroje. Eleganckie koszule, marynarki, krawaty. Gdzieniegdzie widać było kapelusze. O śląskich kobietach, znanych ze swej urody, pisać nie będę, wszak wystarczy spojrzeć na zdjęcia. To pewnie z ich powodu Vespa tak często przyjeżdża na Śląsk. W Gliwicach byli już 3 razy, w marcu 2009 r. w nieistniejącym już klubie [sic!], w październiku tego samego roku w Promilu (notabene także już nieistniejącym), no i wreszcie Śląski Jazz Club, o którym pisałem na początku.

Cóż mogę napisać o samym koncercie. Jak zawsze mieszkańcy dalekiego Pomorza (Wielkiego Pomorza!) zaprezentowali porcję szlagierów dancingowych, podobnie jak w zeszłym roku składającą się z dwóch dań. Pomiędzy daniami była przerwa na napicie się wody, soku lub napojów z większą zawartością procentów, wyjście na papierosa lub po prostu zregenerowanie sił i przygotowanie się do kolejnych tańców. A tańce były, i to jakie. Warto odnotować, że nie było ani jednego przypadku pogo, czego życzę także innym miastom. Jak widać praca u podstaw daje rezultaty. A może po prostu wszyscy wzięli sobie do serca vespowego „Generała” (Albo ku*wa pogo, albo ska! A nie ku*rwa obydwa razem!) lub jedno z przykazań Skadyktatora, mówiącego o tym, że ska się tańczy, nie poguje.

Już przy pierwszych taktach podniósł się z parkietu kurz i bioder rozpoczął się ruch. Nic dziwnego, wszak gdy Vespa gra, trzęsie się cała buda. Później Alicja zaśpiewała nam o tym z kim najbardziej lubi robić to, na myśl o czym grzecznym dziewczynkom rumienią się poliki, a niegrzecznym sami już wiecie, a jeśli nie wiecie to się domyślcie. Później saksofonistka i wokalistka w jednym przypomniała obecnym, by tańczyli póki mają siłę. Po utworach z ostatniej płyty nadeszła pora na coś starszego. Najpierw pouczenie dla kobiet, by nie kłamać i mówić prawdę (bo jeśli nie kochasz go, po prostu rzuć), by za chwilę się wkurwiać, się puszyć, się dusić i to tylko dlatego, że mylisz się. Zaśpiewano też zdecyduj się, bo jak nie to powiem ci ja co zrobić masz. No i tak zrobiła. Powiedziała, by Henryk zagrał solo utwór „Skafrica” z repertuaru legendarnych The Skatalites. Później były jeszcze 2 inne instrumentalne covery: „Double Barrel” (Dave & Ansell Collins) i „The Liquidator” (Harry J. All Stars). Były utwory ze „Starszych, Grubszych, Bogatszych”, było coś z „Potwora”, nadeszła więc pora na płytę „Bujaj się”, z której to zaprezentowano „Już wiem” oraz utwór tytułowy. A to nawet jeszcze nie połowa setu. O reszcie nie będę pisał. Niech inne miasta też mają jakąś niespodziankę (zakładając, że zespół nie zmienia kolejności utworów). Dodam tylko, że zagrano małe co nieco także z „Vespy”, czyli pierwszego oficjalnego wydawnictwa zespołu. To już prawie prehistoria.

Całość jak zawsze okraszona była zawodową wręcz konferansjerką Krzaka i Maćka. Co prawda po Heńku widać było jeszcze małą tremę, ale młody jeszcze jest, więc się wyrobi, kolokwialnie mówiąc. O Kanistrze nie można tego powiedzieć (że był stremowany, znaczy się), bo przeważnie był zasłaniany przez pozostałych członków skuterowego gangu. Cóż, taka dola perkusisty. Nawet jeśli popełnili jakieś błędy to mają do tego prawo, praktyka czyni mistrza, a tej na pewno będzie sporo (po Gliwicach Vespa jedzie do Wrocławia, Krakowa i Gorzowa Wielkopolskiego). Mają także w planach festiwale: Orneta Ska Fest oraz This Is Ska u naszych zachodnich sąsiadów.

Jako że koncert był w czwartek to obawiałem się o frekwencję. Na szczęście ludzie dopisali i dobrze się bawili. Ba, niektórzy nawet marudzili, że ludzi było za dużo i nie można było swobodnie potańczyć. Niestety wszystkim nie da się dogodzić. Mam nadzieję, że na następną wizytę Vespy nie będziemy musieli czekać ponad rok, bo… KOCHAMY WAS!

Heil, Große Pommern!

Dyskusja

Dodaj komentarz

Twój adres email nie zostanie opublikowany. Pola, których wypełnienie jest wymagane, są oznaczone symbolem *