Relacje

Bluekilla, Czerniejewska – 15.05.2010, Wrocław, Madness

Nie da się ukryć, że sobotni koncert Bluekilli we wrocławskim Madnessie na długo pozostanie w pamięci większości uczestników tego długo oczekiwanego gigu. Zespół miał już okazję się u nas zaprezentować, jednak pięcioletnia nieobecność wzmożyła oczekiwanie słuchaczy oraz chęć zobaczenia występu.

Kontynuuj czytanie ▾

Zacznijmy jednak od samego początku – generalnie od godziny 19 klub powoli wypełniał się znajomymi, a także osobami z różnych zakątków Polski, które nie przepuściły wyjątkowej okazji zabawy przy tanecznych rytmach. W efekcie pojawiło się około 140 osób, a więc spory tłum tryskający energią już od rozpoczęcia zabawy. Koncert rozpoczął się zgodnie z planem, o godzinie 20.30, a jako suport mieliśmy okazję zobaczyć zespół z okolic Gniezna o nazwie Czerniejewska. Twórczość muzyków opiera się głównie na rytmach ska/reggae, czasem jednak można poczuć domieszkę innych gatunków. Godzinny występ został przyjęty dosyć pozytywnie, chociaż momentami zabrakło energii i zabawy na scenie, mimo to kapelka w przyjemny sposób wprowadziła nas w klimat i przygotowała na występ prawdziwych gwiazd, a dokładniej długo wyczekiwanej Bluekilli;)

Aż trudno ubrać w słowa cały koncert.. jedyne co nasuwa się na myśl to niesamowita impreza, podkręcana z każdą minutą coraz bardziej przez niemieckich muzyków. Od samego początku mieliśmy okazję usłyszeć hity, poczynając od przyjemnego utworku Ska-a-go-go, aż po szybsze i jeszcze bardziej energetyczne brzmienie. Madness tańczył, praktycznie bez wyjątków, a publiczność zgromadzona pod sceną wytrwale szalała aż do końca. Nie zabrakło kawałków takich jak : „Hawa Negila”, „Stay with me”, „Ska is our Bussiness” czy wykonanego wyśmienicie „Tainted Love”. Trudno było nie zauważyć znakomitej formy całego zespołu, a w szczególności wokalisty, dla którego bez wątpienia scena jest swoistym żywiołem. Miał on bardzo dobry kontakt z publicznością, przez co został odebrany wyjątkowo entuzjastycznie. Za każdym razem, kiedy muzycy schodzili ze sceny głośne okrzyki ludzi nie pozwoliły na zakończenie koncertu. Można powiedzieć, że trzykrotne bisy były wpisane w cały występ, chociaż nawet po nich wszyscy chcieli jeszcze więcej. Szczególnie zapadło mi w pamięć wykonanie długo wykrzykiwanego „Skinhead reggae”… kiedy cały zespół zszedł ze sceny, wokalista nie pozwolił na takie zakończenie sytuacji i w efekcie sam zaśpiewał i zagrał owy kawałek. Wyszło naprawdę ciekawie, szczerość płynąca z jego przekazu została doceniona i zasłużył na gromkie oklaski, których oczywiście nie zabrakło po zakończeniu show. Nie można jednak nie podkreślić wartości reszty zespołu, wszyscy spisali się świetnie i udowodnili że na wiele ich stać. Pozytywny klimat występu udzielił się wszystkim, co przełożyło się później na dobrą zabawę podczas ska party prowadzonym przez Dj Julę 🙂 Chciałam też wspomnieć o organizacji koncertu, staraliśmy się dopiąć wszystko na ostatni guzik, co obiektywnie mówiąc – udało się, dzięki czemu zadowolenie jest jeszcze większe i pełniejsze. Szczerze mówiąc dawno nie zarejestrowałam tak wyjątkowej imprezy w Madnessie :-).

Cóż mogę dodać na koniec? Jeżeli będziecie mieli kiedykolwiek możliwość zobaczenia Bluekilli, nie zmarnujcie tej okazji bo naprawdę warto!

Dyskusja

Dodaj komentarz

Twój adres email nie zostanie opublikowany. Pola, których wypełnienie jest wymagane, są oznaczone symbolem *