Recenzje

The Chancers – Trigger warning

Czesko-angielska formacja The Chancers plasuje się wysoko wśród najbardziej wytrawnych wyjadaczy praskiej sceny. Każdy, kto miał okazję widzieć ich na żywo, na pewno zapamiętał charakterystycznego – niewielkiego wzrostu, lecz wielkiej charyzmy - wokalistę tej kapeli. Zespół gra nieprzerwanie od ponad 17 lat i choć niektórzy jego członkowie z dużym prawdopodobieństwem noszą już po kieszeniach viagrę, ani im w głowie kończyć z rude boy stylem.

Kontynuuj czytanie ▾

Najnowsza płyta Chancersów, Trigger warning ukazała się na początku stycznia 2016, wyłącznie na winylu oraz w wersji elektronicznej. Muzycy odpuścili sobie tłoczenie CD. Frontman kapeli, Brytyjczyk Simon Francis, który od lat pracuje w liceum jako nauczyciel języka angielskiego, stąd ”wie jak to teraz jest z młodzieżą”, uzasadnia tę decyzję w prosty sposób: „Mało który z dzisiejszych dwudziestolatków kiedykolwiek kupił sobie płytę CD”.

Materiał prowokuje już samym tytułem. Trigger warning to oznaczenie, które stosuje się ostrzegając konsumenta, że „produkt nie nadaje się dla ludzi o słabych nerwach”. Na szczęście słuchanie nowego materiału Bryto-Prażaków nie grozi niczym poza uczuciem ulgi, że istnieją jeszcze kapele, które niezrażone brakiem kasowego sukcesu wciąż robią dobre rzeczy w imię świętego roku ’69.

Ze swoją ostatnia płytą muzycy cackali się dość długo, bo prawie pięć lat (wcześniejszy krążek, Age of rudeness wyszedł w 2011), jednak w zamian za cierpliwość otrzymaliśmy przemyślany, dopracowany pod względem muzycznym i tekstowym materiał, bez dwóch zdań najlepszy, jaki dotąd stworzyli.

Trigger warning była nagrywana pod okiem i uchem jednego z szaleńców, ale i geniuszy brytyjskiej sceny muzycznej, multiinstrumentalisty Eda Rome’a (ex The Big), który w tym celu specjalnie przyjechał do Pragi. Jak mówi Rome „Ich materiał był świetny, inaczej bym nie przyjeżdżał”. Ed Rome, postawił na rzeczywiste brzmienie i brak wspomagania efektami, w związku z czym płyta brzmi wręcz nieprzyzwoicie naturalnie, co chwilami może sprawiać wrażenie „ubóstwa” soundowego, ale ostatecznie okazuję się zdecydowanym plusem. Płyta jest nagrana bardzo przejrzyście, dziewięciosobowy skład z dwoma saksofonami, puzonem, dwoma gitarami, bardzo dobrym klawiszem i solidnym basem oraz dwoma wokalami męskimi made in England gra równo, dynamicznie i w punkt.

Trigger warning to 12 (właściwie 11, bo utwór „Back in ’63” otrzymujemy w wersji standardowej i akustycznej) bardzo rzetelnie skomponowanych i zagranych kawałków w rozmaitej stylistyce. Trochę jakby stary skinhead, punk, mod, rock’n’rollowiec i kilku innych sympatycznych oszołomów spotkało się w jednej knajpie, żeby wspólnie powspominać stare czasy. Nie mylmy jednak takiej mieszanki z często spotykanym na naszej scenie miksem stylów od czapy „bo tak jest modnie”. Nic na tej płycie nie jest przypadkowe.

Chancersi tym razem dość mocno odchodzą od dotąd ulubionego nurtu ska i two-tone (co nie znaczy, że całkiem go opuszczają), przygarniając do serca elementy reggae, dubu, rock’n' rolla, northern-soulu („Rude Boy Soul” a nawet hip hopu („Half an Alpha-Male”). Moim absolutnym numer jeden jest „Hold on (Soul Man)”, zwalający z nóg hit, dla którego warto byłoby nagrać tę płytę, nawet, jeśli reszta kawałków byłaby skopana. Ale na szczęście nie jest skopana ani trochę.

Znajdziemy tu propozycje bardziej skoczne („Workforce”, „Bossman”, „No more”) i spokojniejsze („Without You”, „Masters&Slaves”), przeniesiemy się w lata ’60 z numerami jak „Ready to Drop the Bomb” czy „Back to ’63”. Będzie dobrze i nie będzie nudy. Jak mówi Francis:„Nasza najnowsza płyta to soundtrack z subkultur minionego wieku” i coś w tym jest.

Na plus Chancersów zawsze działał fakt, że obaj wokaliści pochodzą z UK, w związku z czym słuchacze nie są narażeni na słuchanie utworów napisanych po prawie-angielsku i wykonanych po pseudo-angielsku z akcentem silnie środkowoeuropejskim. Teksty są zresztą naprawdę dobre, Francis i McKee mają do pisania wyraźny talent, szkoda, że trochę gorzej wychodzi im śpiewanie – nie mają rewelacyjnych warunków głosowych – trzeba jednak przyznać, że w porównaniu do 4 poprzednich krążków, na ostatnim dają z siebie wszystko i niedostatki skali czy barwy nadrabiają emocjami i wyraźną świadomością śpiewanych przesłań.

The Chancers to kapela niezłomna, która wciąż ma do zaoferowania coś nowego, kapela, której wciąż „się chce” i chociaż dość gorzko śpiewają, że wszystko minęło („No more punks, no more teds, No more revolution or Natty Dreads, No more mods, rockers, hippies or skinheads”), ich najnowsza płyta daje nam, odszczepieńcom spod znaku Trojana, poczucie, że nasz ukochany stary świat jeszcze tak całkiem nie umarł.

Trigger warning m.in. tu:
iTunes
Spotify
Deezer

Shops & mailorder:
Championship Music
Musictown Record Store
rekomando.eu
Bar Klub Buben

The Chancers, Trigger warning (Championship music, 2016)

KategorieRecenzje

Dyskusja

Dodaj komentarz

Twój adres email nie zostanie opublikowany. Pola, których wypełnienie jest wymagane, są oznaczone symbolem *