Recenzje

Mr. T-Bone & The Young Lions – Heroes

Pan Puzon, czyli Luigi, dla przyjaciół Gigi, De Gaspari, włoski, jakżeby inaczej, puzonista, po raz kolejny zaprasza na muzyczną ucztę. Ten absolwent mediolańskiego konserwatorium Giuseppe Verdiego, niegdyś członek orkiestry symfonicznej im. Verdiego i założyciel szkolnego Civica Jazz Band, po ukończeniu edukacji swoje zainteresowania skierował ku muzyce ska i reggae. Współpracował z takimi zespołami jak Casino Royale, Bluebeaters (do dnia dzisiejszego), Africa Unite, Matrioska czy Vallanzaska. W 2002 roku odbył trasę i nagrał płytę z New York Ska-Jazz Ensemble. Potem postanowił poświęcić się karierze solowej. W tym samym 2002 roku razem z Jamaican Liberation Orchestra wydał płytę That’s it!, której produkcją zajął się Madaski z Africa Unite. Dwa lata później ukazał się album Mr. T-Bone sees America nagrany z All Star Band złożonym z największych sław światowej sceny ska i reggae, a którego producentem był z kolei Victor Rice. Poza wypuszczaniem znakomitych płyt, T-Bone co roku wyrusza w świat w długie trasy, czego efektem jest koncertowy Strictly Live z roku 2007.

Kontynuuj czytanie ▾

Otaczając się zawsze gronem znanych, wybitnych muzyków, jako wytrawny pedagog (w końcu nie przypadkowo prowadzi w Turynie kursy gry na puzonie), nie spuszcza z oczu dobijającej się do sławy młodzieży. Dzięki temu wyłowił zapowiadający się turyński zespół reggae – Mr. Brown i od razu z muzyków tej kapeli stworzył własny projekt o adekwatnej nazwie The Young Lions. Po koncertowym ograniu składu przyszła pora na nagranie płyty. I wreszcie jest. Właśnie trzymam w ręku Heroes, w sprzedaży dostępny od czerwca bieżącego roku. Poza spoglądającym z okładki panem De Gaspari, autorem i aranżerem wszystkich utworów, który poza śpiewaniem i grą na puzonie zajął się również, zdobywszy doświadczenie przy poprzednich wydawnictwach, produkcją albumu, w jego nagraniu udział wzięli: Stefano „Trompetito” Banfi – trąbka oraz młode lwy, czyli Gange – klawisze, wokal, Ricu – perkusja, Benz – gitara, wokal, Pako – bas i Cecio – saksofon. Materiał został zarejestrowany w studiu DUB DE DEMON, którego szef, Madaski, guru włoskiej sceny reggae, poza uczestniczeniem w jego mixowaniu, dokonał także masteringu całości.

Tym sposobem powstała rzecz naprawdę wysokiej próby. Warto wejść w posiadanie tego krążka. Pierwsze co rzuca się w uszy po przesłuchaniu płyty to dominująca nad wszystkim linia basu. Na tej podstawie budowana jest misterna konstrukcja dźwiękowa złożona z elementów reggae, ska, rocksteady, funku, jazzu, soulu, mento i dubu. Nie są to jednak nieprzystające do siebie klocki ustawiane bez ładu i składu. Raczej różnokolorowe nici, które splecione razem tworzą jednolitą tkaninę zdobną wielobarwnym wzorem. Przez to często można mieć trudności z określeniem stylu poszczególnych utworów. Tylko czy to do czegoś potrzebne? Cała płyta smakuje wybornie i należy się nią delektować. Emanuje z niej szacunek do tradycji przy zastosowaniu współczesnych środków. Piękne melodie od razu zapadają w pamięć, a taneczne rytmy wprawiają w ruch wszystkie członki. Przy Do my best czy Let ‘em go nie sposób wysiedzieć w fotelu. Chwile wytchnienia przynoszą takie momenty jak mocno dubowy Me and my soul, gdzie gościnnie długoletni klawiszowiec T-Bone’a – Peter Truffa. Mi szczególnie przypadł do gustu Pressure, od którego nie mogę się uwolnić. W tym numerze jest wszystko. Rytm ska, pulsacja reggae, dub, chórki w stylu starych, jamajskich grup wokalnych, solo na trąbce i tworzące wspaniały klimat klawisze. Słucham na okrągło. Zresztą, co tu się rozpisywać. Wszystkie 14 utworów wartych jest grzechu. I jeszcze na sam koniec, jako 15 indeks, DUBwhere, wersja umieszczonego parę pozycji wyżej Somewhere. A że dubuje sam Madaski, lipy nie ma.

Album został opublikowany przez Rudeboy Corner. To kolejne przedsięwzięcie Mr. T-Bone’a. Poza wydawaniem płyt, celem jego powołania ma być organizacja koncertów, promowanie nowych, młodych zespołów i w ogóle wspieranie sceny ska i reggae. Obecnie Gigi De Gaspari pracuje nad następną płytą oraz przygotowuje dubową wersję wcześniejszej Sees America. W takim razie należy mu życzyć wytrwałości, a nam rychłego spotkania na koncercie. Zwłaszcza, że lada moment znowu rusza w europejską trasę i chciałby również zagrać w Polsce. Oby się spełniło.

Rudeboy Corner RCR 001 CD

Dyskusja

Dodaj komentarz

Twój adres email nie zostanie opublikowany. Pola, których wypełnienie jest wymagane, są oznaczone symbolem *