Od jakiegoś czasu pojawiają się w rozmaitych mediach plotki dotyczące reaktywacji legendarnych The Specials. Nieco ciężko wyczuć, na ile są one zgodne z rzeczywistością, jednak to i owo można z tych dość chaotycznie rozrzuconych strzępków informacji wywnioskować.
W 1973 roku setki karaibskich imigrantów oblegały kina w całej Wielkiej Brytanii, żeby zobaczyć mocny, niskobudżetowy dramat „The Harder They Come”, który otworzył cały świat na muzykę reggae. Jak donosi Jamaica Gleaner, trzydzieści pięć lat później ich dzieci, a nawet wnuki szturmują teatry, na deskach których prezentowana jest sceniczna wersja filmu.
The Harder They Come, musical, którego premiera odbyła się w Theatre Royal Stratford East w kwietniu 2006 roku, przed przeprowadzką do londyńskiego kompleksu kulturalno-rozrywkowego Barbican, zostanie zaprezentowany jeszcze raz, 9 czerwca na scenie Playhouse Theatre w Worcester.
Parasolki są zespołem bardzo lubianym w Polsce. Oni także lubią grać w naszym kraju, co już niejednokrotnie czynili. Szczególnie upodobali sobie Wrocław, gdzie mają grupę oddanych fanów i zawsze są gorąco przyjmowani. Tak było również tym razem.
Trudno znaleźć postać, która wywarła większy wpływ, nie tyle na muzykę ska czy reggae, co na całą kulturę muzyczną Jamajki. Skafather, twórca reggae lub po prostu Frederick „Toots” Hibbert, ur. 10 grudnia 1945, w wiosce May Pen, w południowej części wyspy.
Uznawany obecnie za jedną z największych osobistości światowej sceny ska i reggae zaczynał bardzo skromnie. Jako syn lokalnego księdza swoją przygodę ze śpiewaniem rozpoczął wraz z siedmiorgiem rodzeństwa w kościelnym chórze. W wieku szesnastu lat, jak wielu innych, skuszony urokiem dużego miasta, opuścił rodzinną wioskę i skierował się do Kingston. Tam znalazł pracę w zakładzie fryzjerskim, gdzie od razu oczarował klientów swoim talentem wokalnym.
Leningrad należy do moich ulubieńców. Swego czasu przegapiłem ich koncert w Czechach. Teraz nie mogłem odpuścić, mimo że, jakby się mogło początkowo wydawać, bilety do najtańszych nie należały. Przypuszczałem, że poza mną na sali będzie garstka ludzi. Błąd. Duży klub szczelnie wypełnili fani zespołu, ukrywający się gdzieś dotąd nie wiadomo gdzie, którzy przez cały koncert szaleńczo balowali na parkiecie, znali teksty utworów i śpiewali je razem z zespołem.
26 maja 2008 r. swoją oficjalną premierę ma nowa płyta legendarnych Bad Manners. Zespół powstał pod koniec lat 70. (różne źródła podają rok 1978 lub 1979) na fali niezwykłej popularności 2 Tone, drugiej fali ska, rozwijającej się właśnie na Wyspach Brytyjskich. Od samego początku należał do ścisłej czołówki tego kierunku w muzyce, a jego piosenki gościły na listach przebojów. Dwupłytowy album, który właśnie się ukazuje, zawiera 36 utworów, a wśród nich te najbardziej znane, w tym wszystkie 9 hitów, które znalazły się na UK Top 40, strony B singli oraz utwory nigdy wcześniej nie publikowane na CD. Kompilacji dokonała i komentarz do płyty napisała Rhoda Dakar przy pomocy oryginalnych członków zespołu.
Majówka w Pradze? Czemu nie. Ładna pogoda, piękne miasto, dobre piwo i ciekawy koncert. Nie pozostało nic innego jak udać się w drogę. A na miejscu był czas i na zwiedzanie miasta i na degustację kwaśnicowego piwa. Polecam. Wieczorem zaś trzeba było odszukać klub Bordo, w którym dotąd nie miałem przyjemności być. Miejsce bardzo ciekawe, położone blisko dworca głównego i o dziwo na piętrze, nie zaś, jak to zwykle bywa, w jakiejś piwnicy. W środku dwa bary, było więc gdzie i przy czym porozmawiać ze spotkanymi znajomymi z miasta nad Wełtawą.