Dla przypomnienia: Założony w Kalifornii w ’89 roku zespół zdążył nagrać w delikatnie zmiennym składzie cztery krążki „Out of Nowhere”, „Scientific”, „Right on Time” i „Push n' Shove” oraz zagrać dziesiątki koncertów na całym świecie, zanim zawiesił działalność w 2000 roku. Po części wskutek przeprowadzki jednego z wokalistów Greg’a Lee na Costa Ricę, po części ze względu na postępy w aktorskiej karierze lidera zespołu Alex’a Desert’a zespół zniknął ze sceny, by po trzech latach powrócić w doskonałym stylu koncertem w House of Blues. Publiczność była zachwycona, jednak od tamtej pory Hepcat grał jedynie okazjonalnie i zwykle w okolicach swojego rodzinnego miasta. W 2007 roku rozpoczęły się prace nad materiałem na na nowy album. Niestety do dziś nie ujrzał od światła dziennego, a to ze względu na niespodziewaną śmierć basisty David’a Fuentes’a (znanego również z zespołu The Aggrolites) 22 września 2007.
Ostatnie koncerty są pierwszą aktywnością zespołu od tamtej pory, a forma jaką panowie zaprezentowali pozwala mieć nadzieję na znacznie więcej. Dostępne na youtube nagrania prezentują się na tyle optymistycznie, że w mojej głowie zaczęły się rodzić może nieco przedwczesne myśli o nowym krążku. Jakby nie patrzyć materiału od 2000 roku musiało się uzbierać całkiem sporo. Dla jasności warto dodać, że Dave’a na grudniowych koncertach godnie zastępował Eddie „Chiquis” Lozoya, znany między innymi z działalności w składzie Chris Murray Combo i The Expanders, supportującym zresztą występ Hepcat w L.A.
Czy urodzi się z tego coś więcej dowiemy się pewnie niebawem. Osobiście jestem natomiast przekonany, że całkiem nieźle odnalazłbym się w rzeczywistości, w której Hepcat znów nawiedza Europę… i Polskę również.
Dyskusja