Relacje

Hoodska Explosive – 24.07.2008, Warszawa, Klub 55

Mili Państwo, nie co dzień odwiedzają nasz kraj jakiekolwiek zespoły z Izraela, a już na pewno nie takie, które grają ska. Wobec powyższego kiedy w Warszawie zapowiedziany został koncert Hoodska Explosive nie było innego wyjścia jak zjawić się w klubie 55 i przekonać co zaproponują panowie z Tel-Avivu.

Kontynuuj czytanie ▾

W ramach supportu grali warszawscy The Bartenders. Wobec ilości koncertów tego zespołu jakich byłem świadkiem może nieco ciężko zachować mi obiektywizm, ale odnoszę wrażenie że był to jeden z najlepszych występów w ich wykonaniu. Standardowy przegląd znanego już (aż za dobrze) repertuaru w połączeniu z powiewem świeżości w postaci niespodziewanej wizyty na scenie samego Skadyktatora sprawił, że publiczność bawiła się rewelacyjnie mimo raczej skromnych warunków lokalowych klubu. Ogólny zaduch i strumienie potu w żaden sposób nie przeszkodziły Bartendersom w profesjonalnym rozruszaniu bioder zgromadzonych tłumnie fanów. Z faktów muzycznych warto jeszcze zauważyć, że zespół zaprezentował nowy kawałek „Hungarian Tabacco”, który podobnie zresztą jak cała reszta ich muzycznych zasobów spotkał się z doskonałym przyjęciem, w tym przypadku śmiem twierdzić, że w dużej części raczej dość świeżej publiczności.

Gdy Bartenders po zwyczajowym bisie dali nam chwilę wytchnienia, na scenie zaczęli się instalować Hoodska Explosive. Przyznam, że nieco obawiałem się jak zagrają, zważywszy, że ich dwupłytowy, debiutancki album, jakkolwiek nie pozbawiony zalet wszelakich, jest jednak nieco nierówny. Żeby być precyzyjnym, z pierwszego krążka można wybrać dwa, może trzy kawałki warte uwagi, za to na drugiej płycie zaserwowali świetną mieszankę tradycyjnego instrumentalnego ska ze ska-jazzem. Wszelkie obawy zostały definitywnie rozwiane po pierwszych kilku numerach. Hoodska zagrali dokładnie tak, jak sobie tego życzyłem, a więc przez pierwszą część koncertu, o ile dobrze pamiętam, specyficznego wokalu nie słyszałem prawie wcale, za to sekcja dęta w słusznym składzie (puzon, saksofon) robiła swoje w naprawdę dobrym stylu. Fajna linia basu (w postaci kontrabasu elektrycznego w ramach dodatkowej ciekawostki), gitara i przyjemnie przebijające się klawisze dopełniły całości.

Koncert należał jak mi się zdaje do tych zdecydowanie dłuższych. Odnoszę wrażenie, że zagrana została absolutna większość numerów z płyty, mało tego nawet te z pierwszego krążka w wersji live sprawdzały się naprawdę dobrze, co jest miłym zaskoczeniem i rzuca nowe światło na ich album jako całość. Jak po koncercie tłumaczył Haggai (basista), druga płytka powstawała w zdecydowanie bardziej sprzyjających i klimatycznych warunkach, stąd dość istotna różnica w brzmieniu. Jak widać na koncercie Hoodska potrafili obrać właściwy kierunek, publiczność bawiła się rewelacyjnie, a mój stosunek do ich grania zmienił się podczas występu z niepewnego entuzjazmu w ognistą euforię.

Na koniec wypada też wspomnieć o stronie techniczno – organizacyjno – społecznej całego wydarzenia. Ciekawe miejsce z dobrą atmosferą, tłum ludzi spragnionych ska w środku i nawet akustyka, a raczej jej brak w postaci dwóch w zasadzie milczących w temacie wokalu mikrofonów, nie było w stanie przeszkodzić w świetnej zabawie. Patrząc na ludzi tańczących pod sceną (zaskakująco dużo nowych twarzy) przez chwilę poczułem się zupełnie jak nie w Polsce. Frekwencja była naprawdę na poziomie, co pozwala mieć nadzieję na kolejne ciekawe wydarzenia w Klubie 55. Skąd będzie następny zagraniczny zespół ska, który zagra w stolicy? Jedno jest pewne, po Hoodska Explosive z Izraela poprzeczka jest ustawiona naprawdę wysoko.

Dyskusja

Dodaj komentarz

Twój adres email nie zostanie opublikowany. Pola, których wypełnienie jest wymagane, są oznaczone symbolem *