Warto zwrócić uwagę na tytuł krążka. Zdaje się, że mieszkańcy Jekaterynburga mają często za złe nazywanie ich regionu częścią Syberii. Rzeczywiście miasto nawet według oficjalnego podziału administracyjnego jest głównym ośrodkiem Uralskiego Okręgu Federalnego. Pamiętając więc, że piszę o Uralczykach, przejdę do ich twórczości.
Przez 10 lat działalności (tak, to rówieśnicy RudeMakera, wszystkiego najlepszego!) wydali własnym sumptem kilka epek czy minialbumów przy dystrybucji kładąc nacisk głównie na internet. Mnóstwo tam rewelacyjnie wręcz brzmiących coverów jamajskiej klasyki, własnego repertuaru raczej nieco mniej. Tak czy siak, instrumentalny ska-jazz w najlepszym wydaniu – tego w tych nagraniach nie brakuje. Kulminacyjny moment tego, nieco jednak niszowego okresu to sesja nagraniowa w studiu Octopus. Tym właśnie genialnym posunięciem zespół trafił do bardziej masowego odbiorcy i wypłynął na szerokie wody. Cała sesja w formie video została opublikowana w serwisie YouTube.
Statystyki pokazujące po kilkadziesiąt tysięcy odsłon, jakkolwiek bardzo fajne, nie są jednak jakimś szczególnym szokiem. Jeśli jednak spojrzymy na piosenkę „I Wont Let You Go”, cover The Blues Busters, zobaczymy, że klip obejrzały prawie dwa miliony ludzi, a to już jest poważna sytuacja. Myślę, że śmiało można zaryzykować twierdzenie, że o tej popularności zadecydował powalający wręcz wokal Svetlany Eremeevej. Ten głos to zdecydowanie jeden z filarów stanowiących o dzisiejszej sile Lollypop Lorry. Jeśli wierzyć internetom pani dołączyła do instrumentalnej dotąd kapeli w 2015 roku, a podczas wspomnianej sesji pojawia się tylko w jednej piosence. Zdecydowanie trzeba jednak traktować to uzupełnienie składu jako strzał w dziesiątkę. Zabrzmiało to fantastycznie. Doskonały głos wspierany przez rewelacyjnych muzyków wspinających się na wyżyny ska-jazzu – nie sposób tego nie lubić.
Przez dwa lata od sesji „Live at Octopus” (wydanej zresztą w wersji cyfrowej), zespół ewidentnie zdołał skomponować nieco więcej własnego repertuaru i przestać opierać się głównie na coverach – to raczej autorskie piosenki mają stanowić zawartość nowego krążka. Nie chcąc psuć Wam frajdy z samodzielnego odkrywania „Ural Station”, wspomnę tylko, że w temacie najwyższego poziomu ska-jazzu nic się nie zmieniło. Jest za to teraz więcej miejsca na wokal Svetlany. Znajdziecie tam również nieco reggae, a nawet akcenty soulowe.
Sprawdźcie zresztą sami, płyta jest dziś dostępna we wszystkich większych serwisach streamingowych. Polecam jednak zwrócić uwagę na wersję winylową, wydaną przez moskiewski label Magnetic Loft Records. Limitowany do 300 sztuk krążek ze swoją śliczną okładką na pewno będzie doskonałą ozdobą Waszej kolekcji. Dostaniecie go w Polsce już w najbliższych dniach w Bad Look Records.
Spotify http://is.gd/GfOJWb
iTunes http://is.gd/JG3Sjz
Bandcamp http://is.gd/7bFqCD
Google Play http://is.gd/OHTynq
Deezer http://is.gd/4X5Sir
UPDATE (05.2019): Teraz dzięki staraniom Bad Look Records możecie nabyć „Ural Station” również w formacie CD.
Dyskusja