Recenzje

The Bartenders – EP

Ponad dwa i pół roku musiało minąć od pierwszego koncertu, by zespołowi The Bartenders udało się wydać pierwsze nagranie. Okazało się ono zawierającą trzy kawałki EP-ką wydaną w formie zgrabnego digipacka, która jedynie podsyca apetyt na prezentowane przez zespół granie i zdecydowanie nie zaspokaja związanego z nim pragnienia. Niezależnie od faktu, że sesja nagraniowa miała miejsce pod koniec 2007 roku, skład uległ od tamtej pory widocznym zmianom, a poziom muzyczny bandu poszybował w górę, wszystkie trzy numery prezentują się naprawdę imponująco. Warto zaznaczyć, że są to w pełni autorskie kompozycje co cieszy tym bardziej, że Bartenders przyzwyczaili nas do równie częstego, co umiejętnego korzystania z pojęcia 'cover'.

Kontynuuj czytanie ▾

Już pierwszy na płycie kawałek „I need You” daje niezłe pojęcie o możliwościach zespołu. Przerewelacyjne bujanie w całkiem konkretnym, wbrew pierwszym wrażeniom, tempie idealnie komponuje się z głosem wokalisty, który w ciągu kilku ostatnich lat poczynił niewiarygodne wręcz postępy. Pomyśleć, że kiedyś namawiany przez członków BiBi Ribozo & The Banditos do spróbowania swoich sił na polu wokalnym odpowiedział coś w stylu „Wiecie, ja mogę spróbować, ale nigdy nie śpiewałem, więc naprawdę niczego nie obiecuję”. Dzisiaj już nie trzeba niczego obiecywać i nawet jeśli muzyczni puryści przyczepią się do jakiś nieczystości, fakt pozostaje faktem, że Wirus doskonale sprawdza się w roli śpiewającego lidera zarówno na koncertach jak i na opisywanym krążku, czy raczej w jego pierwszym utworze, jako że resztę materiału stanowią brzmienia czysto instrumentalne.

Reszta zespołu rzecz jasna nie pozostaje w tyle. Sekcja rytmiczna spisuje się wręcz rewelacyjnie. Wyrazistych klawiszy niejeden zespół mógłby pozazdrościć, a solówki członków sekcji dętej przyprawiają o dreszcze. Szczególnie polecam uważne przysłuchanie się tenorowemu saksofonowi i towarzyszącym mu dźwiękom w ostatnim na płycie „Late”. Drugą, nie wspomnianą dotąd pozycję na EP-ce stanowi towarzyszący Bartendersom praktycznie od początku działalności „Foton 4 a.m.”. Jest to ujęty w bardzo zgrabną i chwytliwą melodię popis możliwości The Bartenders, w którym nie brak wszelkiego rodzaju solówek, świetnie pokazujący jak powinno brzmieć ska-jazzowe granie w wykonaniu profesjonalistów.

Warto zaznaczyć, że płyta zasadniczo nie kończy się. Nie mam tu na myśli włączenia opcji zapętlonego odtwarzania, czego przy niespełna piętnastominutowej playliście siłą rzeczy nie dało się uniknąć. Otóż zamykające EP-kę „Late” zostaje po prostu powoli wyciszone podczas niezwykle rytmicznie brzmiącej sekwencji. Nie wiem czy to zamierzone działanie marketingowe, mi takie rozwiązanie dość dosłownie kojarzy się z dźwiękami werbli mających nas przygotować na więcej. Miejmy nadzieję, że tym razem nie będzie trzeba aż tyle czekać.

Na koniec należy wspomnieć, że nagranie jako całość naprawdę fantastycznie brzmi. W każdym dźwięku czuć pracę włożoną w produkcyjne dopieszczenie materiału, tym bardziej polecam słuchawki, by móc w pełni docenić te dodatkowe walory, jakże nieraz obce w polskich produkcjach. W tym miejscu czas na jeszcze jedną, oby nie przedwczesną i zbyt optymistyczną uwagę. Po dłuższym namyśle, bazując na tych trzech nagranych już dawno utworach, dochodzę do wniosku, że planowany jeszcze na ten rok longplay ma szanse być prawdziwym hitem, i to takim który nie tylko podbije serca polskich ska-fanów, ale znajdzie swoich odbiorców również za granicą. Ostatnie koncerty udowadniają międzynarodowy poziom zespołu, czemu więc płyta miała by być inna. Na razie pozostaje kontemplować skąpą choć zacną selekcję EP-ki i czekać na więcej. Oby nie za długo.

KategorieRecenzje
Tagi

Dyskusja

Dodaj komentarz

Twój adres email nie zostanie opublikowany. Pola, których wypełnienie jest wymagane, są oznaczone symbolem *