Jak wspomina go muzykolog Herbie Miller:
Był najkreatywniej myślącym muzykiem ska-ery. Zawsze był gotów spróbować czegoś nowego.
W ten sposób opuścił nas już szósty członek legendarnych Skatalites. Dołączył tym samym do Dona Drummonda, Jackie’go Mittoo, Tommy’ego McCooka, Rolanda Alphonso, i Jerome „Jah Jerry’ego” Hindsa.
Naprawdę nazywał się John Arlington Moore, urodził się w Kingston, a edukację muzyczną zdobył w osławionej Alpha Boys School. Przydomek „Dizzy” zyskał ze względu na wybór instrumentu od amerykańskiego trębacza Dizzy’ego Gillespie. Właśnie w szkole poznał McCooka, Drummonda i Sterlinga, by wkrótce razem z Alphonso stworzyć sekcję dętą The Skatalites, której zawdzięczamy niezapomniane brzmienie kawałków takich jak „Freedom Sounds”, „Guns of Navarone”, „Confucius”, czy „Eastern Standard Time”.
Zespół w pierwotnym składzie przetrwał około roku, później Moore nagrywał zarówno dla „Studio One” Clementa 'Coxsone' Dodd’a jak i konkurencyjnego „Treasure Isle” Arthur’a 'Duke' Reid’a. Gdy Skatalites reformowali się w 1982 roku i koncertowali w USA i Europie, Moore dołączał do nich dość nieregularnie, podobno ze względu na spięcia z McCook’iem. Przez 14 lat żył w Nowym Yorku jednak wrócił na Jamajkę w początkach lat 80. Ostatnią trasę za granicą zagrał osiem lat temu z Bunny Wailerem. Nagrywał też z młodszymi adeptami reggae jak np Yami Bolo. W ostatnich latach kilkakrotnie występował w klubach Kingston. Niedawno otrzymał jamajski Order Uznania za wybitne zasługi dla przemysłu muzycznego.
Opuścił czwórkę dzieci i wnuków, jak również matkę. W ten sposób odchodzi kolejna ikona muzyki ska i reggae, zostawiając po sobie niezapomniane brzmienia trąbki, które już dawno przeszły do historii.
Dyskusja