Wieczór skinhead reggae w industrialno-futurystycznych wnętrzach? Czemu nie. Idealne zestawienie staro-nowego z nowo-starym :-). Tym razem praski Cross gościł ekipę portugalsko-belgijską. Rozpoczęli Portugalczycy z The Ratazanas czyli, jak twierdzi niejaki Roy Ellis aka Mr. Symarip, jeden z najlepszych backing bandów, z jakim przyszło mu dotąd grać. Tym razem w roli samodzielnej kapeli.
Chodzą słuchy, że dziwny ze mnie człowiek, żeby nie powiedzieć dosadniej dziwak. Co jakiś czas zaiwaniam do obcych landów na koncerty zespołów, o których nikt nigdy nie słyszał. Co zrobić, tak już mam. Tym razem do Pragi ściągnął mnie zespół o intrygującej nazwie Antwerp Gipsy-Ska Orkestra. I to był jedyny argument wyjazdu. Nawet nie pofatygowałem się, żeby sprawdzić ich dokonania na majspejsie. Ale rozczarowania nie było.
Ska-punk to dość specyficzny gatunek muzyczny. Prawdą jest, że popularność punk rocka w latach 70. uratowała podupadłą już nieco na Wyspach Brytyjskich, pochodzącą z Jamajki muzykę. Dzięki mariażowi tejże z punkiem powstała druga fala ska, a zespoły pokroju Specials czy Madness, należące do całej generacji 2 Tone, nie pozwoliły pogrążyć się w mrokach niepamięci najlepszemu gatunkowi muzycznemu, jaki Jamajka dała światu. Potem bywało różnie. Często zespoły, które dzisiaj określają się jako ska-punkowe, tak naprawdę grają najzwyklejszy punk z sekcją dętą, ograniczoną do rytmicznych popierdów. Przoduje zwłaszcza nasza scena z licznymi kapelami pseudoska-punkopolowymi. Cóż, do patologii dochodzi w każdej dziedzinie życia.
Wygląda na to, że Gigi De Gaspari, znany pod pseudonimem artystycznym jako Mr. T-Bone, już na stałe wpisał Republikę Czeską do swojego kalendarza koncertowego. Żadna jego trasa nie omija kraju naszych południowych sąsiadów. Tylko pozazdrościć.
Jak mówi stare polskie przysłowie – do dwóch razy sztuka. Już raz wybrałem się do Pragi na koncert jednego z moich ulubionych zespołów. Wtedy oni nie dotarli. Oficjalnie – z powodu problemów paszportowych, nieoficjalnie – chłopaki troszku zabalowali w Wiedniu. Tym razem obyło się bez nieprzewidzianych zdarzeń.
Ten koncert od samego początku miał zaskakujący przebieg. Godzina była już późna, w klubie kilka osób sączących piwko, a na scenie jakaś kapela robiąca próbę dźwięku. W pewnym momencie zaczęli grać do pustej sali. Poleciały dwa pełne numery. Potem zeszli ze sceny i udali się na browar. Ale kto to był? Plakat sugerował, że zespoły zagrają w kolejności odwrotnej do tej podanej w tytule relacji. Hm, na Lechuga nie wyglądali.
Zachęcony bardzo pozytywnymi opiniami po warszawskim koncercie Izraelczyków, postanowiłem urlop rozpocząć od wycieczki do Pragi. Tam koncert miał miejsce w ramach cyklicznej imprezy znanej pod nazwą HuLiDi. Jest to skrót od trzech słów: hudba, literatura, divadlo, których znaczenia chyba nie muszę tłumaczyć.
Nie ma nic przyjemniejszego, niż wybrać się w daleką podróż na koncert zespołu, którego nie zna się zupełnie, poza jakimiś internetowymi próbkami, i trafić w dziesiątkę. Tak zdarzyło się tym razem. Decyzję o wyjeździe podjąłem dosłownie w ostatniej chwili. I nie żałuję.
Prague Ska Conspiracy zostało założone jesienią 2005 roku przez grupę młodych ludzi mających mocne postanowienie grać instrumentalne ska w stylu The Skatalites, New York Ska-Jazz Ensemble czy nawet Tokyo Ska Paradise Orchestra. Po kilku miesiącach istnienia spotkali jednak na swej drodze ciemnoskórą wokalistkę Marianę Wesley, dysponującą wspaniałym głosem o soulowym zabarwieniu. Ten dzień był brzemienny w skutkach dla dalszych losów kapeli. Twórczość instrumentalna zeszła na dalszy plan, pozostało ska i rocksteady z wyraźnymi wpływami soulu i r’n’b. Pierwszy koncert w takim składzie zagrali 9 maja 2006 roku w małym praskim klubie Cross. I dalej już się potoczyło. Wiele imprez, występy ze światową czołówką sceny ska i wreszcie, po dwóch latach istnienia, debiutancka płyta.
Starość nie radość. Coraz trudniej przychodzi mi znosić takie wyjazdy. Ale zdecydowanie warto było. Zespół zupełnie nie znany, ale wystarczyło spojrzeć na skład w jakim Amerykanie mieli zawitać do Pragi, by podjąć jedynie słuszną decyzję. Toż to prawdziwa supergrupa.