Kiedy The Aggrolites zwolnili tempo, nie nagrywali płyt i rzadziej koncertowali, ich wokalista, Jesse Wagner, wcale się nie nudził. Jeździł w trasy z Reggae Workers Of The World, występował gościnnie z zespołem Hepcat, brał udział w lokalnych projektach. Jakby tego było mu mało, w kwietniu zaprezentował publiczności Freedom Sounds swoje nowe, tym razem soulowe (!) oblicze. Od dawna jestem fanką jego wokalu i uważam, że Jesse z każdym swoim kolejnym projektem jest coraz lepszy. Kiedy dowiedziałam się, że Jesse Wagner & The Badasonics grają soul, spodziewałam się wszystkiego, co najlepsze. I ani trochę się nie zawiodłam!
Korzystając z okazji porozmawiałam po koncercie z Jessem, Nico (perkusistą R.W.W. i The Badasonics oraz współzałożycielem Badasonic Records) i Brieuc (także współzałożycielem Badasonics Records). Opowiedzieli mi o planach swojej wytwórni, mieszaniu soulu i reggae oraz o nowej płycie The Aggrolites, Reggae Now!, która wtedy dopiero miała się ukazać.
Magdalena Miszewska: Na festiwalu Freedom Sounds wystąpiliście jako Jesse Wagner & The Badasonics. Myślę, że powinniśmy zacząć od The Badasonics, czyli zespołu związanego z Badasonic Records. Czy planujecie pracować tak jak dawniej na Jamajce, kiedy studia nagraniowe miały swoje własne zespoły?
Nico Leonard: Tak, taki jest plan. Nagraliśmy już album z wokalistką z Washington D.C., Caz Gardiner. A następny będzie z Jessem.
MM: Ten album z Caz był powodem, powstania Badasonic Records, prawda?
NL: Prawie. Szukaliśmy wytwórni, ale jej nie znaleźliśmy. W końcu postanowiliśmy założyć własną.
Brieuc Labiouse: Nico zapytał mnie kiedyś, czy jestem zainteresowany założeniem wytwórni. Powiedziałem: Tak, zróbmy to! I tak to się zaczęło.
MM: Jakie zespoły chcielibyście wydawać?
NL: Chcemy mieć Badasonics, który będzie nagrywał z różnymi wokalistami, ale jesteśmy też otwarci na inne zespoły. Wydaliśmy już Reggae Workers Of The World, The Slackers, Rocksteady Seven.
MM: OK, wracając do Jesse Wagner & The Badasonics. Jesse, jak to się stało, że zacząłeś śpiewać w zespole soulowym? Czy zawsze chciałeś tego spróbować?
Jesse Wagner: Tak, mój tata grał w zespole Motown. Mój wujek był członkiem solowej kapeli w latach 60. Wszyscy byli z Cleveland w Ohio. Wiele grup uważanych za northern soul nie było zespołami z wytwórni Motown. Zespół mojego wujka z tamtych czasów uważany jest za northern soulowy. Dorastałem z tą muzyką. Soul jest tym, co wciągnęło mnie w reggae i ska. Słuchałem muzyki z takich Wytwórni jak Motown, Stax, TSOP i tak dalej. W pewnym sensie zawsze dorastałem z soulem, a posiadanie włsnego zespołu było moim marzeniem. Dlatego bardzo się cieszę, że Brieuc i Nico wpadli na ten pomysł. Od dłuższego czasu rozmawiałem z Nico o nagraniu solowej płyty. Zawsze mówiliśmy o graniu reggae. Ale kiedy powstali The Badasonics, to była to idealna okazja do wspólnych działań, bo to grupa soulowa. Kiedy usłyszałem płytę Caz Gardiner, pomyślałem, że jest niesamowita. Kiedy mnie zaprosili, od razu w to wszedłem. Po prostu nie mogłem odmówić [śmiech].
MM: A wy, czy chcecie stworzyć jakiś konkretny profil Badasonic Records? Czytałam, że problem z albumem Caz Gardiner polegał na tym, że wytwórnie soulowe go nie chciały, ponieważ były zbyt reggae, a wytwórnie reggae uważały, że jest zbyt soulowy. Czy ta mieszanka soulu i reggae to właśnie profil Badasonic Records?
NL: W pewnym sensie tak, ale możemy zrobić też album stricte soulowy lub reggae. Ale pomysł polega na mieszaniu… [śmiech Jessego]
JW: Zawsze się z nim droczę, bo słowo idea wymawia jak ID [śmiech]. Tym razem było tak, jak trzeba, Nico, bardzo dobrze [wszyscy się śmieją]. Powinien nauczyć się francuskiego. Właśnie to muszę zrobić.
MM: Wtedy mógłbyś śpiewać po francusku. Ale czy już tego nie robiłeś?
JW: Tak, oui, oui. Śpiewałem po francusku. Skąd wiesz, widziałaś to?
MM: Chyba gdzieś to słyszałam.. Wiem! To było przecież z Reggae Workers Of The World.
JW: Tak, ta piosenka jest na drugiej płycie. Nauczyłem się „J’attendrai” [śpiewa].
MM: Czy to był pomysł Nico?
JW: Nie, wierz lub nie, ale to właściwie był mój pomysł. Wiele lat temu widziałem klip na YouTube. Grupa z Nowego Orleanu wykonywała tę piosenkę. Dowiedziałem się, że nie jest to stara francuska piosenka. Wydaje mi się, że oryginał jest włoski, a potem Niemcy nagrali swoją wersję . To stara, klasyczna melodia, śpiewana we wszystkich tych krajach. Chodziło mi o zrobienie naszej wersji. Wiesz, często jeździmy do Niemiec, Włoch i Francji. Powiedziałem Vicowi, żeby zaśpiewał po włosku, ponieważ jest bardziej włoski niż ja. Ja zaśpiewałem po francusku, bo dlaczego nie? [śmiech] I tak to się stało.
MM: Jesse Wagner & The Badasonics to twój kolejny projekt. Śpiewasz z Reggae Workers Of The World, The Aggrolites wydają w tym roku nowy album. Jak znajdujesz na to wszystko czas?
JW: Nie wiem. Niedawno się przeprowadziłem. The Reggae Workers Of The World w marcu skończyli trasę, trwała jakieś trzy tygodnie. W kwietniu wróciłem na trochę do domu, spakowałem się i przeniosłem, a potem znowu poleciałem do Europy. Nie byłem w moim nowym domu na tyle długo, żeby się nim nacieszyć. Ale ja to kocham. Tak funkcjonuję, a otaczają mnie świetni ludzie. Kiedy masz dobre towarzystwo, zawsze znajdziesz czas.
MM: Muszę oczywiście zapytać o nowy album The Aggrolites. Naprawdę dobrze słyszeć, że w końcu go wydajecie.
JW: Tak, minęło już osiem lat. To dużo. Jesteśmy bardzo podekscytowani. A byliśmy wręcz zszokowani, że to robimy. Nagrywanie tej płyty było dla nas wielkim wow. Tak długo rozmawialiśmy o tym, że to zrobimy [śmiech]. Ale nie mogliśmy się zebrać. „Reggae now!” wychodzi 24 maja, a pierwszy singiel, „Pound For Pound”, można usłyszeć w Internecie.
MM: I to był ten czas, kiedy miałam zadać pytanie cytując słowa tej piosenki, ale oczywiście ich zapomniałam. Czy to leci: „It has to be strong when you wait so long for the new Aggro..”?
JW: Tak!
MM: Czy będzie to tak dobra płyta, jak mówisz?
JW: Mam taką nadzieję. Wierzę w to. Myślę, że będzie tak dobra. Jeśli tak długo czekasz, musi taka być [śmiech]. Tak, jest tak dobra.
MM: Nowa piosenka brzmi jak stare The Aggrolites, jak powrót do korzeni. Czy cały album ma taki klimat?
JW: Zespoły eksperymentują i czasami wychodzą poza utarte schematy. Na naszej ostatniej płycie, „IV”, naprawdę kombinowaliśmy. Próbowaliśmy pisać w innym stylu, oczywiście to wciąż było reggae, ale eksperymentowaliśmy z różnymi brzmieniami i pomysłami. Tym razem, ponieważ minęło tyle czasu, pomyśleliśmy po prostu: Wiecie co? Nadal gramy. Nigdy się nie rozstaliśmy. I wiemy, co lubi nasza publiczność. Nagrajmy coś takiego. „Dirty reggae” to prawdopodobnie nasz najpopularniejszy album obok tego zatytułowanego „The Aggrolites”. Chcieliśmy wrócić do tamtych czasów. Roger i ja zebraliśmy się i napisaliśmy kilka piosenek. Jesteśmy jedynymi oryginalnymi członkami zespołu, którzy nagrywali „Dirty reggae” i „The Aggrolites”. Zaangażowaliśmy też Jeffa, który od dawna jest jednym z nas i gra w tym zespole dłużej niż którykolwiek inny nasz basista. Po prostu zadziałało. Myślę, że to dzięki tej długiej przerwie, odpoczynkowi i powrocie do normalnego życia. To był odpowiedni czas. Wszystko stało się naturalnie. Nagraliśmy ten album w ciągu kilku dni. To nie było coś dużego, co trzeba by było z nas długo wyciągać. Wydanie płyty zajęło nam więcej czasu niż nagrywanie. Myślę, że to zabawne, ponieważ w „Pound For Pound” śpiewam: „Jest rok 2002 – wiemy, co robić. Jest 2018 – wciąż jesteśmy na scenie”. A teraz jest 2019 [śmiech]. Skończyliśmy nagrania w 2018 roku, ale nie sądzę, żeby to było zbyt istotne.
MM: W muzyce jamajskiej im starsza płyta, tym więcej pieniędzy trzeba za nią zapłacić. Wasz album jest na tyle stary, że teraz możemy zapłacić więcej.
JW: Dokładnie tak [śmiech]. Nie sądzę, żebyśmy mieli wskakiwać z powrotem do studia i zmieniać jedno słowo, z 2018 na 2019. Nie uważam, żeby to miało aż takie znaczenie [śmiech].
MM: Planujecie koncertowa z nowym z nowym materiałem w Europie.
JW: Tak, The Aggrolites pojawią się tutaj w listopadzie. Właśnie potwierdzamy daty. Mam nadzieję, że znów przyjedziemy do Polski. Rozmawialiśmy o tym przed nagraniem.
MM: Wciąż pamiętasz warszawski koncert.
JW: Pamiętam, że to był jeden z najlepszych naszych koncertów. Byłem zaskoczony, że ludzie wiedzieli, kim jesteśmy. To naprawdę super uczucie zobaczyć, jak ludzie w Polsce mogą szaleć słysząc reggae. To było wspaniałe doświadczenie.
Dyskusja