8 lipca 2008 miał być dniem przez duże D, gdyż tego dnia mieliśmy zobaczyć na żywo legendę reggae, Tootsa Hibberta wspomaganego muzycznie przez zespół The Maytals, czyli Toots and The Maytals! Muzycy zostali zaproszeni na festiwal Reggaeland w Płocku, ale ze względu na zbieżność czasową tegoż z Potsdamer Ska Festiwalem, na którym nam bardzo zależało, postanowiliśmy zrobić mały przystanek w wakacyjnej wyprawie i obejrzeć Tootsa we Francji.
Summer Ska Punk Explosion po raz czwarty zagrał w maleńkiej, pięknie położonej wiosce, zagubionej gdzieś w południowych Czechach. Z roku na rok impreza coraz bardziej się rozrasta i obecnie jest jednym z największych, jeśli nie największym, tego typu festiwalem w Europie.
Już tego lata będziemy mieć do czynienia z niezwykle ciekawą filmową pozycją. Dokument „The Up Beat” to swego rodzaju kronika sceny ska amerykańskiego stanu Utah. Dla polskiego odbiorcy to może temat dość odległy jednak dodatkowe zainteresowanie przedsięwzięciem może budzić fakt, że na ekranie oprócz członków lokalnych zespołów takich jak Strech Armstrong, czy Model Citizen, pojawią się znakomitości światowej sceny: Toots Hibbert, Robert „Bucket” Hingley i Buster Bloodvessel.
Tak się fantastycznie wręcz złożyło, że w ramach tegorocznej, trzeciej już edycji płockiego festiwalu Reggaeland zawitał nad Wisłę nikt inny jak sam Frederick „Toots” Hibbert ze swoim bandem the Maytals. Oczekiwania były duże, zważywszy swego rodzaju kultową, czy może legendarną aurę towarzyszącą postaci, która właściwie jest jednym z inicjatorów całego nurtu muzycznego zwanego reggae, wydarzenie naprawdę miało charakter najwyższej rangi. Tym bardziej słuszną decyzją było zjawienie się w Płocku dwunastego lipca, a więc drugiego dnia festiwalu.
Jak można wyczytać z japońsko języcznej wersji strony TSPO, lub też (tak raczej łatwiej) rozlicznych internetowych tłumaczeń Tatsuyuki Hiyamuta (na zdjęciu), saksofon altowy, gitara a przede wszystkim naczelny showman Tokyo Ska Paradise Orchestra, ogłosił że opuszcza zespół.
Jako oficjalny powód podaje kontuzję stopy, której nabawił się w 1996 roku w Tajlandii podczas wypadku motocyklowego. Od tamtej pory przeszedł liczne operacje, jednak regularne trasy koncertowe z pewnością nie są w żaden sposób pomocne w długotrwałym procesie rehabilitacji.
Mili Państwo, nie co dzień odwiedzają nasz kraj jakiekolwiek zespoły z Izraela, a już na pewno nie takie, które grają ska. Wobec powyższego kiedy w Warszawie zapowiedziany został koncert Hoodska Explosive nie było innego wyjścia jak zjawić się w klubie 55 i przekonać co zaproponują panowie z Tel-Avivu.
Tak się fortunnie złożyło, że w tym roku udało mi się po raz pierwszy zawitać na czeskim festiwalu „Mighty Sounds” (to już jego czwarta edycja). Prawdę mówiąc nie miałem do tej pory okazji uczestniczyć w żadnej festiwalowej imprezie organizowanej przez naszych południowych sąsiadów, nie do końca wiedziałem więc czego się spodziewać.
W piątek 18.07.2008 r. opuścił nas Roy Shirley, którego wielki hit Hold Them, nagrany dla Joe Gibbsa, uznawany jest za pierwszą piosenkę rock steady.
Ainsworth Roy Rushton Shirley, znany jako „The High Priest Of Reggae”, urodził się w 1944 r. Dorastał w Trench Town, gdzie działali producenci tworzący podstawy rozwoju jamajskiej muzyki popularnej. W połowie lat 60. nagrał dla Leslie Konga swój pierwszy przebój Shirley. Współpracował z Errolem Dunkleyem, później Kenem Boothe. Z nim tworzył The Leaders, kwartet wokalny, którego członkami byli także Joe White i Chuck Joseph. Razem z Slim Smithem i Franklynem Whitem założył trio wokalne The Uniques. Zespół po nagraniu materiału z Princem Busterem i ‘J.J.’ Johnsonem rozpadł się.
Dziedziniec renesansowego zamku, pięknie położonego nad brzegami Łaby, już po raz dwunasty wypełnili fani muzyki ska, spragnieni swoich ukochanych dźwięków, spotkań z dawno niewidzianymi znajomymi czy po prostu dobrej, niczym nieskrępowanej zabawy. Ponieważ w tym roku impreza kolidowała z koncertem Ska Cubano we Wrocławiu, mogłem wziąć udział tylko w drugim dniu festu.
W związku ze zbliżającym się warszawskim koncertem Tel-Aviv’skiego zespołu Hoodska Explosive zupełnie niechcący wpadła w moje ręce ich debiutancka płyta „The Misleading”. Zanim jednak o albumie, słów kilka o samym zespole, którego początki sięgają roku 2004. Wtedy to późniejszy basista i wokalista grupy, Haggai Zehavi w zamian za nowy tatuaż podjął się napisania piosenki. Tak właśnie powstało „Skin Ink in Ska”, od którego wszystko się zaczęło. Kiedy kawałek został już napisany, pojawiło się jakże zaskakujące zapotrzebowanie na zespół, który mógłby go zagrać. Ideę grania tradycyjnego ska ochoczo podchwycili Yoav Elkayam (bębny) i Ido Blaustein (perkusja). W przeciągu ponad roku, po rozmaitych zmianach personalnych udało się sformować ostateczny skład, w którym nie zabrakło sekcji dętej (Alon Shacham – saksofon, Nimrod Talmon – puzon) i klawiszy (Lior Romano). Skład ze swoją gitarą uzupełnił jeszcze Benny „Benon” Matalon i zespół po pierwszej serii koncertów w towarzystwie Los Caparos zaczął myśleć o wydaniu płyty.
Druga edycja festiwalu Wroc Love Summer Stage upłynęła pod znakiem żenująco niskiej frekwencji. Podobnie zresztą jak w roku ubiegłym. Zupełnie nie rozumiem tej sytuacji. Dobra organizacja, niedrogie bilety i znakomity program, a ludzie nie przyszli. Nie ma co, dla organizatorów koncertów Wrocław to nie jest najlepsze miejsce w Polsce. Niech żałują ci, którzy wybrali inną opcję na spędzenie pierwszego wakacyjnego weekendu.
Z nieukrywaną radością ogłaszamy wszem i wobec, że efektem wielomiesięcznych starań znanego w pewnych kręgach organizacyjnego cudotwórcy, już tegorocznej jesieni zawitają do naszego kraju jedyni i niepowtarzalni… The Aggrolites.
Zespół z Los Angeles już niejednokrotnie koncertował w Europie, jednak tak się zadziwiająco złożyło, że wszelkie jego trasy beztrosko omijały Polskę, skazując tutejszych fanów na zagraniczne wojaże i muzykę z odtwarzacza. No more! Tym razem Jesse i spółka zagrają u nas aż dwa koncerty, 23 września w znanym z imprez tej klasy, warszawskim CDQ, a dzień później we Wrocławiu, w klubie Łykend.
Nie ma nic przyjemniejszego, niż wybrać się w daleką podróż na koncert zespołu, którego nie zna się zupełnie, poza jakimiś internetowymi próbkami, i trafić w dziesiątkę. Tak zdarzyło się tym razem. Decyzję o wyjeździe podjąłem dosłownie w ostatniej chwili. I nie żałuję.
Prague Ska Conspiracy zostało założone jesienią 2005 roku przez grupę młodych ludzi mających mocne postanowienie grać instrumentalne ska w stylu The Skatalites, New York Ska-Jazz Ensemble czy nawet Tokyo Ska Paradise Orchestra. Po kilku miesiącach istnienia spotkali jednak na swej drodze ciemnoskórą wokalistkę Marianę Wesley, dysponującą wspaniałym głosem o soulowym zabarwieniu. Ten dzień był brzemienny w skutkach dla dalszych losów kapeli. Twórczość instrumentalna zeszła na dalszy plan, pozostało ska i rocksteady z wyraźnymi wpływami soulu i r’n’b. Pierwszy koncert w takim składzie zagrali 9 maja 2006 roku w małym praskim klubie Cross. I dalej już się potoczyło. Wiele imprez, występy ze światową czołówką sceny ska i wreszcie, po dwóch latach istnienia, debiutancka płyta.
Już 24 czerwca zespół Madness zaprezentuje nowy, 8 w swojej historii, studyjny album, noszący tytuł The Liberty of Norton Folgate. Będą to pierwsze, naprawdę oryginalne nagrania od czasu wydania w 1999 roku płyty Wonderful. Początkowo zaplanowano jeden koncert mający się odbyć w The Hackney Empire w Londynie. Ale zainteresowanie fanów okazało się ogromne.
To już taka specyfika polskiej sceny ska. Zespołowi całkiem niedługo stuknie 10 lat, a dopiero co ukazała się debiutancka płyta grupy. Dobrze, że się ukazała. Czekałem na nią od dawna dlatego z niepokojem wkładałem krążek do odtwarzacza. I jakie wrażenia? Mieszane.
Kwiecień 2008 roku przyniósł nam debiutancką płytę sosnowieckiego Ziggie Piggie, łączącego ska ze skinhead reggae. Zwłaszcza ten drugi termin powinien zainteresować potencjalnych słuchaczy, gdyż na naszej scenie nie ma zbyt wielu zespołów grających taką muzykę. W składzie kapeli nie ma dęciaków, co w tym wypadku należy uznać za plus. Twórczość uprawiana przez sosnowiczan świetnie się sprawdza w konwencji gitarowo-klawiszowej. Strona muzyczna płyty jest w zasadzie bez zarzutu. Dodatkowo płyta została dobrze zrealizowana. Pozwoliłem sobie przesłuchać ją kilkukrotnie na słuchawkach i nie doprowadziło to do łupania w skroniach, co niestety dość często się zdarza w wypadku innych produkcji.
Znany już polskim fanom zespół New York Ska-Jazz Ensemble szykuje się do wydania w czerwcu nowej płyty „Step forward”. Materiał został nagrany w brooklyńskim HardLuck Studios w początkach 2008 roku. W wiosennych „live sessions” oprócz regularnych członków zespołu uczestniczyli niezwykle ciekawi goście, między innymi Val Douglas i Kevin Batchelor (basista i trębacz The Skatalites), uzupełniając „Rocksteady Freddy’ego” Reiter’a na saksofonie i flecie, Alberto Tarin’a na gitarze, Yao Dinizulu na perkusji, Earl’a Appleton’a na klawiszach i Mark’a Paquin’a na puzonie.
Od jakiegoś czasu pojawiają się w rozmaitych mediach plotki dotyczące reaktywacji legendarnych The Specials. Nieco ciężko wyczuć, na ile są one zgodne z rzeczywistością, jednak to i owo można z tych dość chaotycznie rozrzuconych strzępków informacji wywnioskować.
W 1973 roku setki karaibskich imigrantów oblegały kina w całej Wielkiej Brytanii, żeby zobaczyć mocny, niskobudżetowy dramat „The Harder They Come”, który otworzył cały świat na muzykę reggae. Jak donosi Jamaica Gleaner, trzydzieści pięć lat później ich dzieci, a nawet wnuki szturmują teatry, na deskach których prezentowana jest sceniczna wersja filmu.
The Harder They Come, musical, którego premiera odbyła się w Theatre Royal Stratford East w kwietniu 2006 roku, przed przeprowadzką do londyńskiego kompleksu kulturalno-rozrywkowego Barbican, zostanie zaprezentowany jeszcze raz, 9 czerwca na scenie Playhouse Theatre w Worcester.
Parasolki są zespołem bardzo lubianym w Polsce. Oni także lubią grać w naszym kraju, co już niejednokrotnie czynili. Szczególnie upodobali sobie Wrocław, gdzie mają grupę oddanych fanów i zawsze są gorąco przyjmowani. Tak było również tym razem.
Trudno znaleźć postać, która wywarła większy wpływ, nie tyle na muzykę ska czy reggae, co na całą kulturę muzyczną Jamajki. Skafather, twórca reggae lub po prostu Frederick „Toots” Hibbert, ur. 10 grudnia 1945, w wiosce May Pen, w południowej części wyspy.
Uznawany obecnie za jedną z największych osobistości światowej sceny ska i reggae zaczynał bardzo skromnie. Jako syn lokalnego księdza swoją przygodę ze śpiewaniem rozpoczął wraz z siedmiorgiem rodzeństwa w kościelnym chórze. W wieku szesnastu lat, jak wielu innych, skuszony urokiem dużego miasta, opuścił rodzinną wioskę i skierował się do Kingston. Tam znalazł pracę w zakładzie fryzjerskim, gdzie od razu oczarował klientów swoim talentem wokalnym.
Leningrad należy do moich ulubieńców. Swego czasu przegapiłem ich koncert w Czechach. Teraz nie mogłem odpuścić, mimo że, jakby się mogło początkowo wydawać, bilety do najtańszych nie należały. Przypuszczałem, że poza mną na sali będzie garstka ludzi. Błąd. Duży klub szczelnie wypełnili fani zespołu, ukrywający się gdzieś dotąd nie wiadomo gdzie, którzy przez cały koncert szaleńczo balowali na parkiecie, znali teksty utworów i śpiewali je razem z zespołem.
26 maja 2008 r. swoją oficjalną premierę ma nowa płyta legendarnych Bad Manners. Zespół powstał pod koniec lat 70. (różne źródła podają rok 1978 lub 1979) na fali niezwykłej popularności 2 Tone, drugiej fali ska, rozwijającej się właśnie na Wyspach Brytyjskich. Od samego początku należał do ścisłej czołówki tego kierunku w muzyce, a jego piosenki gościły na listach przebojów. Dwupłytowy album, który właśnie się ukazuje, zawiera 36 utworów, a wśród nich te najbardziej znane, w tym wszystkie 9 hitów, które znalazły się na UK Top 40, strony B singli oraz utwory nigdy wcześniej nie publikowane na CD. Kompilacji dokonała i komentarz do płyty napisała Rhoda Dakar przy pomocy oryginalnych członków zespołu.
Majówka w Pradze? Czemu nie. Ładna pogoda, piękne miasto, dobre piwo i ciekawy koncert. Nie pozostało nic innego jak udać się w drogę. A na miejscu był czas i na zwiedzanie miasta i na degustację kwaśnicowego piwa. Polecam. Wieczorem zaś trzeba było odszukać klub Bordo, w którym dotąd nie miałem przyjemności być. Miejsce bardzo ciekawe, położone blisko dworca głównego i o dziwo na piętrze, nie zaś, jak to zwykle bywa, w jakiejś piwnicy. W środku dwa bary, było więc gdzie i przy czym porozmawiać ze spotkanymi znajomymi z miasta nad Wełtawą.
The Toasters od 27 lat wciąż w najwyższej formie. I co najważniejsze, od jakiegoś czasu praktycznie każda ich trasa przebiega również przez Polskę. Tym razem odwiedzili Gdynię i Kraków. Ja wybrałem gród pod Wawelem. To był strzał w dziesiątkę.
Starość nie radość. Coraz trudniej przychodzi mi znosić takie wyjazdy. Ale zdecydowanie warto było. Zespół zupełnie nie znany, ale wystarczyło spojrzeć na skład w jakim Amerykanie mieli zawitać do Pragi, by podjąć jedynie słuszną decyzję. Toż to prawdziwa supergrupa.
Jak zapowiada The Jamaica Gleaner z 23.03.2008 r. lada dzień ruszą prace nad pełnometrażowym filmem dokumentalnym opowiadającym historię Rock Steady.
Lata 60. były na Jamajce dekadą wielkich muzycznych kreacji. Był to czas, gdy zmieniało się polityczne, socjalne i kulturowe oblicze kraju. Przeboje, które wtedy powstawały, jak No No No, The Tide Is High czy By The Rivers of Babylon utrzymane w konwencji rocksteady, wynosiły Jamajkę na muzyczny szczyt świata. Nowy film Get Rock to Rocksteady: the Roots of Reggae ma opowiadać o tej burzliwej erze, która była polem działalności śpiewaków i muzyków generacji rocksteady.
15. marca w wieku 54 lat zmarł Michael Campbell znany szerzej jako Mikey Dread, muzyk, producent, który walnie przyczynił się do sukcesu The Clash, a przede wszystkim twórca legendarnej audycji radiowej Dread At the Control. Ze swoim zespołem odwiedził również nasz kraj. Artysta przegrał walkę z rakiem mózgu